
Współprzewodniczącego „Мłodego Frontu” Dzmitrija Daszkiewicza aresztowano na 3 dni. Sędzia Walery Jeśman uznał Daszkiewicza winnym za niepodporządkowanie się milicji.
“Proces sądowy trwał dosłownie 5 minut. Świadkami było dwóch milicjantów. Powiedzieli, że Daszkiewicz siedział na ziemi i nie chciał pójść z nimi do samochodu. Daszkiewicz z kolei powiedział, że pretensji nie ma. Powiedział, żeby zwolnili się z pracy dlatego, że zajmują się działalnością przestępczą” – powiedział „Radiu Swaboda „ Borys Goriecki.
“Świadkowie mylili się w zeznaniach. Jeden milicjant mówił, że Daszkiewicz siedział na ziemi, drugi – że nie siedział” – dodaje żona Nasta Daszkiewicz (Pałażanka).
“To nie jest normalne, że w naszym kraju sadzą tylko za to, że człowiek zbierał podpisy. Dzmitrija chciano zamknąć przed 7 listopada” – mówi Nasta.
Daszkiewicza zatrzymano w przejściu podziemnym na ulicy Lenina, gdy zbierał podpisy.
3 listopada, podczas akcji „Dziady”, „Młody front” rozpoczął zbieranie podpisów do Rady Ministrów i Mińskiego Miejskiego Komitetu Wykonawczego z żądaniem dekomunizacji społeczeństwa białoruskiego.
Dekomunizację Białorusi proponuje się zacząć od przywrócenia obecnej ulicy Lenina w Mińsku jej historycznej nazwy – ulica Franciszkańska.
svaboda.org