
Podpisanie umowy o współpracy między “Narodowym Sojuszem” a “Młodym Frontem” (2005.)
– Pan, swego czasu również stał się ofiarą represyjnego systemu Białorusi, proszę o tym opowiedzieć.
Ihor Huź: To było w czasie “Czarnobylskiego Szlaku” w 2005, gdy wznieśliśmy flagi ukraińskie na akcji, kilka miesięcy po “Pomarańczowej Rewolucji”. Łukaszenka wraz całym jego systemem bał się, gdyż “Pomarańczowa Rewolucja” podniosła nastroje u wielu Białorusinów. W czasie akcji nas, Ukraińców było pięciu, mnie rozbito wargi, potargano moje pełnomocnictwa, a wówczas byłem radnym Łucka, po czym odwieźli nas do aresztu MSW. Potem był proces, gdzie, wraz z innymi dwoma kolegami dostałem 10 dni, jeden dostał 15, jeszcze inny 9, a wszystkich nas wysłano do Okrestina. Co do Okrestina, to ogólne warunki tam jak u nas, co mogłem porównać, jako, że podczas akcji “Ukraina bez Kuczmy” byłem w areszcie u naszych służb specjalnych. Ogłosiliśmy głodówkę, ze względu na podejrzenie, że mogą nam przedłużyć wyrok, by zastraszyć innych. W Ukrainie nasi koledzy organizowali pikiety pod białoruską ambasadą, wstawiali się za nami ukraińscy politycy, m.in. prezydent Wiktor Juszczenko. Głodówka była uciążliwa, 10 dni piliśmy tylko wodę i soki, nie mieliśmy w tym wiele doświadczenia, ale daliśmy radę. Najgorsze były pierwsze dni, ale potem głodówka była znośna. Strażnicy w Okrestinie zachowywali się dobrze, stąd samo doświadczenie było pozytywne. Po tym, jak nas wypuszczono, śledzono nas, gdy jechaliśmy przez Mińsk mikrobusem naszej ambasady. KGB odprowadziło nas do granicy państwa, ale czego chcieli, do dziś się nie dowiedziałem.
“Szlak Czarnobylski” w Mińsku (2005)
– Temat więźniów politycznych stał się aktualny i w Ukrainie, tylko co Pana zdaniem nas łączy, a co różni?
Ihor Huź: Szczerze powiem, od 10 lat śledzę wydarzenia w Białorusi. Pomimo, że za kratkami siedzi Tymoszenko, oprócz tego siedzą jeszcze inni więźniowie polityczni, mamy też wielu optymistów, ponieważ w parlamencie mamy 200 deputatów z opozycji i 10 tysięcy takich radnych w radach miejscowości. Mamy szansę zdjąć dyktaturę Janukowycza, mamy wsparcie ludzi,wychodzi ich po 50 tys na demonstrację, nawet pomimo rozczarowania “Pomarańczową Rewolucją”, pomimo tego siły są poważne. W ostatnich dniach stałem się sporym pesymistą w kwestii wydarzeń w Białorusi, ponieważ nie dostrzegam realnych mechanizmów zmian. Partie i organizacje społeczne są słabe, choć nie to jest głównym problemem, którym wydają mi się .. sami Białorusini. Na akcjach protestacyjnych po wyborach w 2006 i 2010 pojawiło się 15-25 tysięcy, ale to nie są ilości, które obalają dyktatury. Dla takiego kraju potrzeba 100 tysięcy. Łukaszenka nie jest taki stary, więc odgórnych tendencji do zmian również nie zauważam. Można mówić o “Zgromadzeniu narodowym”, “Referendum narodowym”, ale z tego, co czytam w “Białoruskim Partyzancie”, “Chartii’97″, “Naszej Niwie”, starając się być na bieżąco, nie widzę raczej takiej możliwości. Rosja i Zachód bawią się Białorusią w kotka i myszkę, “rzucają ochłapy”, potem zabierają, а to, że Makiejowi pozwolono wjechać do Europy – to skandal. U nas też jest dyktatura, różni się jednak tym, że Ukraina ma obecnie szansę na zmianę sytuacji. Wszystko znajduje się w rękach narodu, w tym liderów opozycji – Kłyczko, Jaceniuka, Tymoszenko i Tiahnyboka. W Białorusi, co mnie zasmuca, nie widzę na najbliższy okres podobnych mechanizmów.
Happening na rzecz wsparcia demokracji w Białorusi (Warszawa, 2005 )
Białorusko-ukraińsko-litewska akcja w Wilnie (2006 )
– Co na rzecz uwolnienia więźniów politycznych robi się w Ukrainie i co może Pan doradzić Białorusinom?
Ihor Huź: Mieliśmy dwóch głównych więźniów politycznych – Julię Tymoszenko i Jurija Łucenko. Są i inni, równie ważni dla sprawy ukraińskiej, pod tym względem nie ma dyskusji. Łucenko wypuścili, ale Tymoszenko pozostaje za kratami. Powiem tak – uwolnić jej nie zdołamy. Istnieje opcja wysłania jej za granicę. Sądzę, że na to może się zgodzić i sama ona. Pozostałe mechanizmy są podobne do białoruskich – zbierane są podpisy, stosowane odezwy do społeczności europejskiej, organizowane różne inicjatywy, itd. Z Łucenko się udało, Janukowycz go wypuścił, z Tymoszenko póki co się nie udaje, stąd jakichś poważnych rad dać nie mogę. Rozumiemy, że jeśli Tymoszenko wyjdzie na wolność, reżim Janukowycza padnie tylko ze względu na dużą charyzmę, energię i siłę woli tego człowieka. Bez względu na wszystkie jej wady, to polityk nr 1 w kraju i Janukowycz to rozumie. Nie wiem, czy będzie wolna w kraju, mam jednak nadzieję, że chociażby wyślą ją na leczenie za granicę, skąd może kontynuować działalność opozycyjną. Będzie mogła wrócić za półtorej roku, gdy już nam się uda obalić reżim Janukowycza…
Ihor Huź i Julia Tymoszenko w czasie opozycyjnego mityngu w Łucku (2010)
– W UE i wśród społeczeństwa obywatelskiego Białorusi trwa dyskusja co do strategii dalszych stosunków. Jak Pan uważa, czy uwolnienie więźniów politycznych będzie wstępem do jakiegokolwiek dialogu?
Ihor Huź: U nas jesienią będą trwać obrady na temat podpisania porozumienia między Ukrainą a UE, gdzie jednym z warunków partnerstwa ukraińsko-europejskiego, unijnych, nie naszych – jest uwolnienie więźniów politycznych. Sama Julia Tymoszenko napisała w liście, że nie warto stawiać wolności więźniów politycznych, ani jej wolności jako warunku wejścia Ukrainy do Unii Europejskiej. Na przykład, nasza władza ukraińska chce wejść do Unii, jednak sądzę, że powinna najpierw wypuścić więźniów politycznych. Ten sam temat w Białorusi, jednak sytuacja inna, ponieważ Białoruś nie zmierza do Europy. Tych władz nie ma nawet w Radzie Europy. Europa powinna przyjąć Białoruś, jest to jednak kwestia skomplikowana.
palitviazni.info
Фото: guzj.info