This website is not updated. Political prisoners from 2020 can be found here https://prisoners.spring96.org/en

Blog

3 Articles

Wiaczasłaŭ Siŭczyk: W areszcie zwyczajnie znęcają się nad ludźmi

18 maja, po 15 dniach pozbawienia wolności w areszcie przy ulicy Akrescina w Mińsku, wyszedł na wolność lider Ruchu Solidarności „Razem” Wiaczasłaŭ Siŭczyk.

Byłem zmuszony do ogłoszenia głodówki, co w pierwszej kolejności związane było z nowymi porządkami, wprowadzonymi w areszcie w 2016 roku. Nie wpisują się one ani w prawodawstwo białoruskie, ani międzynarodowe. Dlatego te 15 dni były dla mnie dość trudne”, – opowiadał aktywista portalowi palitviazni.info.

Wiaczasłaŭ Siŭczyk został zatrzymany 3 maja po akcji w Borysowie. Sąd mińskiego rejonu Centralnego skazał go na 15 dni aresztu administracyjnego [rodzaj kary administracyjnej stosowanej w Rosji i innych krajach, w tym na Białorusi, polegający na przetrzymywaniu przez określony czas osoby, która dopuściła się wykroczenia administracyjnego, w izolacji od reszty społeczeństwa – przyp. tłum.]. Przez cały ten czas aktywista odmawiał przyjmowania pożywienia, na znak protestu przeciwko warunkom pozbawienia wolności.

– Niestety, w ciągu ostatnich 20 lat przyszło mi wielokrotnie trafiać za kraty na podstawie sprzecznych z prawem wyroków sądu, jednak po raz pierwszy zmuszony byłem do podjęcia w trakcie odsiadki głodówki – opowiadał portalowi palitviazni.info Wiaczasłaŭ Siŭczyk. – I to wszystko w sytuacji, gdy wcześniej sam niejednokrotnie odwodziłem od tego pomysłu naszych aktywistów, trafiających na Akrescina. Byłem zdania, że nawet jeżeli człowiek został wsadzony za kraty wbrew prawu, nie powinien niszczyć swojego zdrowia. Wcześniej nawet administracja zakładu, znając moją opinię w tej kwestii, niejednokrotnie pozwalała mi spotkać się z aktywistami, bym również z nimi podzielił się tą myślą.

Teraz zmuszony byłem do ogłoszenia głodówki, co w pierwszej kolejności związane było z nowymi porządkami, wprowadzonymi w areszcie w 2016 roku. Nie wpisują się one ani w prawodawstwo białoruskie, ani międzynarodowe. Dlatego te 15 dni były dla mnie dość trudne.

– A jak administracja zakładu odniosła się do pana głodówki?

Z absolutnym spokojem. Dopiero dziewiątego dnia przyszedł do mnie ktoś z personelu medycznego, by zmierzyć ciśnienie, a poza tym nic innego się nie działo. Mimo że głodowałem, moja cela była przepełniona. Było w niej, między innymi, wielu ludzi w starszym wieku, odbywających karę aresztu administracyjnego. Od 6 do 13 maja w mojej celi z sześcioma miejscami, przebywało siedem osób. Nadliczbowym zatrzymanym był 64-letni mężczyzna (najprawdopodobniej bezdomny), który dostał 32 dni aresztu. Rzadko korzystał z łazienki, dobywał się od niego nieprzyjemny zapach…

Warunki dla wszystkich były straszne. Do 13 maja miałem być na drugim poziomie, a nawet sobie nie wyobrażałem jak miałbym się tam dostać. W mojej obecności dwaj różni ludzie spadali z niego na podłogę, doznawali jakichś obrażeń.

Dokuczają nawet drobiazgi. Na przykład, dają tylko prześcieradło i do dzisiaj nie rozumiem, dlaczego stosują takie zasady. Bo można rozścielić prześcieradło na materacu, ale wtedy nie ma się już czym przykryć.

Wypuszczali też na spacery, ale dopiero po tym, jak na wolność wyszedł Paweł Sewiaryniec i Maksim Winiarski. O ile dobrze zrozumiałem, opowiedzieli oni w jakich warunkach w areszcie przetrzymywani są ludzie i wtedy nas na godzinę wyprowadzono na spacerniak. Zazwyczaj spacery nie odbywają się regularnie, a ci, którzy za nie odpowiadają, czują się najwyraźniej wszechwładni. Często im się po prostu nie chce wyprowadzać ludzi, by odetchnęli świeżym powietrzem, bo raz nas wyprowadzali na zewnątrz 8 maja, a kolejny dopiero po trzech dniach. Na dodatek, 90% klientów zakładu pali, dlatego cały spacerniak podczas przechadzki zamienia się w jedną wielką chmurę dymu.

– Wiele osób skarżyło się również na złe warunki sanitarne…

– To jeszcze pozostałość dawnych czasów. Co prawda, o ile kiedyś administracja zakładu jeszcze choć trochę z tym walczyła, to teraz takich działań z ich strony nie widziałem. Jest to dostrzegalne nawet w tym, w jaki sposób rozmieszczają po różnych celach bezdomnych. U mnie na przykład, z początku byli w celi zwyczajni ludzie, ale potem umieszczono trzech bezdomnych. O ile wiem, robili tak we wszystkich celach, w których siedzieli polityczni.

I nieoczekiwanie dla mnie pojawił się jeszcze jeden problem, którego do tej pory nie było. Wcześniej administracja aresztu pilnowała, by ludzie się myli. Obecnie z prysznicami jest bardzo ciężko.

Poza tym, mój adwokat, który również jest urzędnikiem państwowym, około pięciu razy próbował się do mnie dostać, jednak nie udało mu się to. Nie wpuszczono go. Panuje tam bardzo surowa izolacja zatrzymanych, chociaż przecież ludzie ci mają prawo do obrony.

A najmniej zabawną kwestią w czasie odsiadki jest to, że oficerowie prowadzący tę instytucję, po prostu zabierają z cel długopisy i ołówki. Zapewne bali się pisania skarg. Na moje żądania, by jawnie naruszający prawo funkcjonariusze przedstawili się, ci odpowiadali: Iwan Iwanowicz Iwanow. Oznacza to, że ci „klawisze” doskonale wiedzą, że mogą swoimi buciorami deptać przepisy prawa i nie poniosą za to żadnej odpowiedzialności. Pensja tak czy siak leci.

Czy takie problemy są stwarzane umyślnie?

– Sądzę, że umyślnie, co więcej jestem przekonany, że wszystko zostało wcześniej zaplanowane, tak by poznęcać się nad ludźmi. Władza w takim stopniu oderwała się od narodu, że uważa że wszystko jej wolno. Dlatego nawet areszt administracyjny oznacza znęcanie się – o czym powinniśmy głośno mówić. I powinni opowiadać o tym nie tylko ci, którzy tam byli, ale także obrońcy praw człowieka.

A priori jasnym jest, że wszystkie te wyroki sądów są sprzeczne z prawem, jesteśmy świadkami łamania przepisów, a warunki pozbawienia wolności naruszają wszystkie wypracowane w XX w. konwencje międzynarodowe.

– Przez pewien czas władze nie stosowały wobec swoich oponentów kary krótkoterminowego pozbawienia wolności, a wyroki sądów ograniczały się przeważnie do nakładania grzywny. Obecnie praktyka zatrzymywania ludzi powróciła. Czy można porównywać te dwie formy represji?

– I jedno i drugie jest złe, bo nie ma nic wspólnego z prawem. I jeżeli byłaby odpowiednia reakcja na sprzeczne z prawem kary pieniężne, nie byłoby teraz żadnych zatrzymań. A z jakichś przyczyn społeczeństwo doszło do wniosku, że grzywny to coś lekkiego i znośnego. To jednak nie tak. Kary pieniężne też sprawiały ludziom wiele kłopotu. I właśnie w taki sposób dobrnęliśmy do zatrzymań.

Czy ciężko było wytrzymać głodówkę?

– Ten bałagan, który zrobili na Akrescina akurat w tym pomagał. Nie było czasu na rozluźnienie.

Wiaczesław Siwczyk: “Nie należy myśleć, że sytuacja w Białorusi jest beznadziejna”

Wiaczesław Siwczyk: “Nie należy myśleć, że sytuacja w Białorusi jest beznadziejna”

Kiedy uwolnią więźniów politycznych, kiedy wrócą uchodźcy, czy kiedykolwiek Plac zwycięży?.. Powiedzą Państwo, że to pytania do wróżki, a nie do polityków i więźniów politycznych. Niemniej jednak, od stanu wyżej wspomnianych kwestii zależy życie i stan ducha wielu Białorusinów.
O tym i o wielu innych kwestiach szczerze sobie porozmawialiśmy z jednym z pierwszych więźniów politycznych wolnej Białorusi – Wiaczesławem Siwczykiem.

Wiaczesław Siwczyk

Wiaczesław Siwczyk

Wiaczesław Siwczyk razem z z Jurijem Chadyką był pierwszym więźniem politycznym czasów poradzieckich.

Urodził się 18 grudnia 1962 roku w rodzinie naukowców w Mińsku. W dzieciństwie, 10 lat spędził z rodzicami w Abchazji, potem rodzina wróciła na Białoruś. W 1984 roku Siwczyk ukończył geografię na Białoruskim Uniwersytecie Państwowym, pewien czas pracował w Abchazji. W 1988 roku wrócił by mieszkać i pracować w swojej ojczyźnie. Pracował między innymi w Narodowej Akademii Nauk Białorusi. Zajmował się problemami ekologii i skutków katastrofy w Czarnobylu. W 1989 roku został członkiem Białoruskiego Frontu Ludowego. Gdy został zatrzymany 26 kwietnia 1996 roku po “Czarnobylskim szlaku” w Mińsku, Siwczyk  był sekretarzem Zarządu Białoruskiego Frontu Ludowego.

Kronika represji

Oskarżono go o “organizację działań w poważny sposób naruszających porządek publiczny, bądź udział w nich”. Sprawa karna przeciwko niemu został wszczęta wiosną 1996 roku.  Był przetrzymywany na Wołodarce. By uratować przed aresztowaniami innych członków BFL, rozpoczął bezterminowy protest głodowy. Pod wpływem nacisków międzynarodowej społeczności i protestów na ulicach Mińska, Siwczyk  został zwolniony po 21 dniu aresztu.  Wcześniej, przez trzy dni przebywał na oddziale intensywnej terapii. 17 maja 1996 roku Siwczyk został zwolniony, otrzymał jednak zakaz opuszczania miejsca zamieszkania. Sprawa została całkowicie zamknięta dopiero po kilku latach.

Był jednym z organizatorów zamknięcia mińskiego prospektu imieniu Skoryny w 1998 i 1999 roku, kiedy to Łukaszenka i Jelcyn podpisali porozumienie o stworzeniu państwa związkowego. W latach 2001-2002 brał udział w obronie Kuropat.

11 stycznia 2003 roku decyzją rady BFK został wykluczony z partii “za działalność destrukcyjną…i nie podporządkowanie się decyzjom kierownictwa”. Do tego czasu zajmował w partii różne stanowiska, kierował młodzieżowym skrzydłem partii (w 1998 roku został utworzony pod przewodnictwem Pawła Siewiaryńca “Młody Front”).

W Dzień Woli 2004 roku Siwczyk razem z innymi trzema działaczami opozycji Siwczyk przykuł się łańcuchami do słupa na placu Październikowym w Mińsku. W ten sposób aktywiści protestowali przeciwko zakazowi masowego świętowania uroczystości.

W listopadzie 2004 roku był szefem białoruskiego oddziału na ukraińskim Majdanie podczas Pomarańczowej Rewolucji.

Siwczyk zaczął tworzyć Ruch solidarności “Razem!” i wsparł walkę przedsiębiorców o swoje prawa. W marcu 2006 roku, po wyborach prezydenckich Siwczyk był jednym z organizatorów miasteczka namiotowego na placu Październikowym w Mińsku (uczestnicy tej 4-dniowej akcji nazwali ją Placem Kalinowskiego). Siwczyk był jedynym przedstawicielem “starej” opozycji, który spędził  3 dni i 4 noce razem z protestującą młodzieżą – inni opozycjoniści albo nie mieli sił, albo czasu i odwagi, by wziąć udział w tym nieoczekiwanym wydarzeniu. Wszyscy politycy, którzy byli by wtedy zdolni do podejmowania jakichkolwiek działań, tacy jak Siewiaryniec, Statkiewicz, Labiedźka, zostali odizolowani przez władze i znaleźli się za kratkami.  Kilka godzin przed pacyfikacją miasteczka namiotowego, ok. 20:00 23 marca, służby specjalne porwały Siwczyka i całą noc trzymano go w autobusie, bijąc i inscenizując rozstrzelanie.

Dopiero rankiem, osoby zatrzymane na Placu mogły zobaczyć pobitego Siwczyka na korytarzach Okrestiny. Trafił do szpitala, skąd po 4 dniach jego przyjaciele go wywieźli i ukryli. Wiczesław Siwczyk wyjechał na Ukrainę. Na Białorusi, bez jego udziału, odbyło się posiedzenie sądu i skazano go na 15 dni aresztu, który odbył po powrocie z Ukrainy we wrześniu 2006 roku.

W 2010 roku po pacyfikacji akcji na Placu Niepodległości w Mińsku Siwczyk opuścił Białoruś. Stworzył on i kieruje Białoruskim centrum na Ukrainie, którego celem jest organizacja akcji solidarności z więźniami politycznymi i pomoc uchodźcom politycznym z Białorusi.