Więzień polityczny i członek Białoruskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy przysłał do swojej babci nietypowy list. Waśkowicz prosi w nim, by nie składać w jego sprawie żadnych skarg, nie podejmować żadnych kroków:
“Tu żyję ja, nie wy… Chyba nie chcecie mi zaszkodzić?” – pisze Waśkowicz.
“W prasie można o mnie pisać. Ale – niezbyt często i tylko to, ze jestem więźniem”. Waśkowicz prosi również, by w mediach nie podawano treści jego listów. Życzenia, listy wsparcia, ogólna informacja o jego życiu w kolonii – jedynie te informacje, zdaniem Waśkowicza, można podawać.
– Wydaje się, ze publikacje o Waśkowiczu w mediach elektronicznych i tych tradycyjnych (a dokładniej o pewnych detalach jego życia w więzieniu) silnie denerwują władze. I to w jakiś sposób odbija się na samym więźniu politycznym, uważa Anatolij Sanotienko, główny redaktor “Bobrujskiego kuriera” (gazety, w której Waśkowicz pracował). – Albo w więzieniu wywiera się na niego presję moralną i psychologiczną, albo dzieje się coś innego… Możliwe, że licznym karom Waśkowicza towarzyszyły frazy, że jeśli by o nim tak często nie wspominano, nie spotkały by go kary….
Przypomnijmy, że na początku sierpnia 2012 roku redaktor “Bobrujskiego kuriera” napisał skargę do komisji przy wydziale sprawiedliwości Urzędu w Mohylewie. Przyczyną tej skargi stało się cenzurowanie korespondencji z Waśkowiczem – do więźnia nie dochodziły listy, blokowano również korespondencję do redaktora.
baj.by