13 października więzień polityczny, Eduard Lobau, zadzwonił do swojej mamy, która czekała na wiadomości od niego już od ponad 3 tygodni.
“Rozmowa telefoniczna była bardzo krótka, słychać było, że obok syna ktoś jest, dlatego, że cały czas ktoś go poprawiał, powstrzymywał przed powiedzeniem czegoś. Syn powiedział, że złożył podanie o widzenie na 16 listopada, ale nie zostało ono jeszcze podpisane. Wyjaśnił, dlaczego tak długo nie otrzymywałam żadnych listów – Eduard powiedział, że nie było o czym pisać, a to co chciałby napisać, nie przeszłoby za mury kolonii. Zrozumiałam to tak, że niepisanie listów w tych warunkach jest swego rodzaju formą protestu. Wcześniej informował on o presji, jaka była na niego wywierana, by napisał prośbę o ułaskawienie. Ktoś z administracji mówił nawet adwokatowi, że jeśli napisałby taka prośbę, dawno byłby już na wolności. Teraz Eduard w ogóle nic nie mówi na ten temat. Wydaje mi się, że zabroniono mu o tym mówić. W ogóle w kolonii robią wszystko, by żadne informacje o tym, co dzieje się w kolonii nie pojawiały się. Świadczy o tym również fakt, że wszystkie jego spotkania z adwokatem są kontrolowane. Wcześniej w czasie takich spotkań pracownik administracji siedział gdzieś w pobliżu, ale nie przeszkadzał. Teraz siada bardzo blisko, obok i kontroluje każde słowo” – powiedziała Marina Lobau w wywiadzie dla «Радыё Свабода».
charter97.org