Zlikwidowanie tzw. “chemii” powinno stać się pierwszym działaniem demokratycznych władz, powiedział więzień polityczny, Paweł Siewiaryniec, skazany właśnie na karę chemii. Swój wyrok odbywa on w gospodarstwie rolnym w Kuplinach, w obwodzie brzeskim, gdzie zajmuje się pracami biurowymi i fizycznymi. Zdaniem Siewiaryńca, prawie niewolniczy system doprowadza ludzi do rozpaczy i psuje kierownictwo kołchozów, bo własnie w kołchozach pracują zwykle osoby skazane na “chemię”:
– W kołchozach praca jest ciężka. Osoby skazane na “chemię” to pracownicy “gorszego rodzaju”. Dlatego też otrzymują najnizszą płacę, często pojawia się pijaństwo. Ale ponieważ w rejoniem Prużańskim brakuje rąk do pracy, szczególnie męskich, praktycznie wszystkie gospodarstwa przysyłają rano samochody, by zabrać jedną lub dwie brygady skazańców. W pracy nie mają żadnych praw: pracują 6 lub 7 dni w tygodniu, zwykle 10 godzin, razem z drogą, to około 12 godzin dziennie. Na Białorusi jest około 5 tysięcy osób skazanych na “chemię”, którzy stanowią tania siłę roboczą.
racyja.eu